Mechanizmy obronne – jak zniekształcamy rzeczywistość i oszukujemy samych siebie (Cz. 1)

Projekcja, wyparcie, idealizacja… Myślę, że te pojęcia, dla wielu osób nie są już obce. Wywodzące się jeszcze z czasów Freudowskiej psychoanalizy, inspirowały dużo psychologicznych badań i terapeutycznych interpretacji, aby ostatecznie przeniknąć do potocznego języka. Ale o co właściwie w tym wszystkim chodzi? Nazwa “Mechanizmy obronne” sugerowałaby, że to jakiś psychiczny system służący defensywnie – tylko przed czym/kim? Co właściwie wymaga obrony, a co/kto atakuje? Chciałbym napisać tutaj o tym, co zawsze mnie fascynowało – w jak bardzo wyrafinowany oraz skuteczny sposób, potrafimy nie dopuszczać prawdy o innym człowieku, czy też o nas samych i jak bardzo tej prawdy nie chcemy…

Dobre złego początki

Mechanizmy obronne pojawiają się u nas właściwie od początku życia – mają za zadanie pomóc w adaptacji do środowiska i łagodzić wewnętrzne napięcie oraz cierpienie w psychice człowieka, jednocześnie wspomagając rozwój i integrację jego osobowości. Są one niezbędne w normalnym życiu, czy codziennym funkcjonowaniu – co do tego nikt nie ma wątpliwości. Dlatego psychologia poznawcza używa tutaj bardziej neutralnej nazwy – “mechanizmy/strategie radzenia sobie” (tzw coping), podkreślając ich rolę adaptacyjną. Niestety Freud, lubił metafory militarne i użył niefortunnego z punktu widzenia współczesnej wiedzy określenia, jakim jest “mechanizm obronny”, które zakorzeniło się w języku potocznym oraz psychologicznym aż do dzisiaj. Ta “obronność” w zachowaniu, według koncepcji psychoanalitycznej ma na celu:

  • Podtrzymanie i obronę poczucia własnej wartości (pozytywna samoocena)
  • Ochronę własnego “JA” poprzez nieświadome uniknięcie zagrażającego uczucia lęku lub żalu albo innych dezorganizujących psychikę emocji
  • Kontrolę nad tymi emocjami

Mechanizmy obronne, rozwijają się w czasie naszego życia, od pierwotnych (prymitywnych), po wtórne (wyższego rzędu), aż do dojrzałych. Problem pojawia się w momencie, gdy ich rozwój zostaje zatrzymany – jest to bardzo często objaw niezintegrowanej lub niedojrzałej osobowości. W takiej sytuacji, posługujemy się na obecnym etapie życia strategiami psychicznymi jeszcze z okresu naszego dzieciństwa, które w dorosłości, straciły już funkcję adaptacyjną. Inną sytuacją, jest fiksacja tylko na kilku, bądź wybranej grupie mechanizmów obronnych i nie używanie pozostałych. Powoduje to sztywność osobowości i problem w funkcjonowaniu w życiu społecznym. Trzecią możliwością patologii, może być zupełny brak lub zbyt nadmierne używanie mechanizmów obronnych – w pierwszej sytuacji grozi to stanem psychozy, w drugim, ogromnym zniekształceniem rzeczywistości i brakiem kontaktu z autentycznym doświadczaniem świata.

Przejdźmy teraz do opisu mechanizmów obronnych. Zaczniemy od tych bardzo wczesnych, którymi posługują się jeszcze małe dzieci, ponieważ z tego okresu się one wywodzą.

Pierwotne/prymitywne mechanizmy obronne

Prymitywne wycofanie/autystyczna fantazja

Każdy z nas posiada swoją indywidualną tolerancję na stymulację, jaką powodują kontakty z innymi ludźmi. Niektóre osoby, w czasie interakcji z drugim człowiekiem, szybko odczuwają emocjonalny dyskomfort. Zastępują stres związany z byciem w relacji, ucieczką do wewnętrznego świata fantazji, gdzie czują się bezpiecznie. Wyobraźmy sobie sytuację, gdzie podczas konfliktu, żona chce poważnie porozmawiać z mężem, a on siedząc przed telewizorem nie reaguje, patrząc tępo w ekran. Mąż broni się – próbuje znaleźć się w swoim prywatnym świecie umysłu, uciekając od emocjonalności żony. Ludzie w dominujący sposób posługujący się prymitywnym wycofaniem, to często niewyróżniający się niczym outsiderzy – z zewnątrz mało interesujący ale wewnątrz bardzo wrażliwi. Nadmiernie używając tego mechanizmu, tracą kontakt z realnym światem, na rzecz własnych fantazji i przestają aktywnie uczestniczyć w rozwiązywaniu problemów interpersonalnych, co powoduje, że związki z takimi osobami potrafią być trudne.

Zaprzeczanie

Myślę, że z tym mechanizmem, spotykamy się bardzo często w życiu codziennym. Kiedy nie chcemy zrobić badań kontrolnych, bo “a nóż, coś wyjdzie” – zaprzeczamy, że moglibyśmy być chorzy. Zaprzeczamy też, gdy stanie się coś bardzo złego, kiedy nasi najbliżsi odejdą – w pierwszym odruchu reagujemy często słowami: “to niemożliwe!”. Zaprzecza alkoholik, gdy twierdzi, że nie jest uzależniony od alkoholu albo ofiara przemocy domowej, która nie potrafi przyznać, że została brutalnie pobita. Zaprzeczamy również, gdy za wszelką cenę wierzymy w idealnie dobry czy sprawiedliwy świat, w idealny związek czy małżeństwo. Zaprzeczanie to “ślepota na życzenie”, magiczne przekonanie, że jeżeli nie wpuszczę czegoś do swojego umysłu, to nie będzie już istnieć w rzeczywistości.

Somatyzacja

Najprościej tłumacząc, somatyzacja jest przekształceniem emocjonalnego bólu lub innych stanów związanych ze stanem psychicznym, w objaw fizyczny/cielesny. Daje to ogromną korzyść w postaci przekierowania uwagi z prawdziwego problemu nad którym nie panujemy, w zastępczy, dający większe poczucie kontroli. Łatwiej poradzić sobie z bólem czy zawrotami głowy biorąc tabletkę, niż z wczesnodziecięcym urazem, który cały czas siedzi gdzieś głęboko w naszym umyśle. Osoba doświadczająca ostrego napadu lęku, może być tego uczucia zupełnie nieświadoma, zamieniając je na płacz, duszności, kołatanie serca, ale mimo, że i tak cierpi, łatwiej jej już sobie poradzić z takimi objawami niż z uczuciami. Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych często somatyzują, zapadając na różnego rodzaju choroby, próbując poradzić sobie z ogromnym cierpieniem emocjonalnym doświadczanym w domu. Powoduje to przekierowanie uwagi całej rodziny z faktycznego konfliktu, na chorobę i chwilową poprawę w relacjach domowników. W skrajnych przypadkach, osoba ciągle używająca mechanizmu somatyzacji popada w hipochondrię, nieustannie diagnozując różne schorzenia cielesne, u bezskutecznie próbujących pomóc jej lekarzy. Szczególnie ciekawym rodzajem somatyzacji jest konwersja – czyli zamiana złożonego konfliktu wewnątrzpsychicznego, w somatyczny. Bardziej zainteresowanych, odsyłam do internetowej eksploracji haseł takich jak: “paraliż rękawiczkowy” czy “ślepota histeryczna”.

Projekcja

Jest to mechanizm, w którym to, co pochodzi z wnętrza jednostki, mylnie odbierane jest jako coś, co jest poza nią. Wiąże się to z konsekwencjami zarówno pozytywnymi jak i negatywnymi. Projekcja może stać się początkiem procesu empatii, zbliżając nas do drugiego człowieka, w którym zaczynamy widzieć nasze własne cierpienie. Często jednak jest mechanizmem którego używamy, aby pozbyć się niechcianej części naszej własnej psychiki. Przykładem niech będzie osoba, która nosi w sobie ogromną ilość złości ale chce postrzegać siebie samą jako spokojną i pełną dobra. Aby nie dopuścić niechcianej emocji do świadomości, zaczyna postrzegać inne osoby jako wrogie i napastliwe wobec niej. Inny przypadek to sytuacja, gdzie mąż wypiera swoje własne potrzeby oraz fantazje seksualne i projektując je na żonę, zaczyna być zazdrosny oskarżając ją o zbyt wyuzdany sposób “prowadzenia się” lub zdradę. Często bywa właśnie tak, że to, co denerwuje i drażni nas w innych osobach, jest próbą projekcji własnych nieakceptowanych cech. Osoby nadużywające mechanizmu projekcji zachowują się w sposób paranoiczny – projektując swoje własne lęki i konflikty, postrzegają rzeczywistość jako atakującą i pełną zagrożeń.

c.d.n.

Jedna odpowiedź do “Mechanizmy obronne – jak zniekształcamy rzeczywistość i oszukujemy samych siebie (Cz. 1)”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *